# Tags
#Mieszkańcy

Mieszkanka Łętowa w trzy lata zebrała 23 tony śmieci [wywiad]

Pani Jola Robakowska mieszka w Łętowie od 37 lat. Po operacji kręgosłupa straciła pracę, której wcześniej poświęciła blisko ćwierć wieku. By szybciej wrócić do zdrowia zaczęła chodzić „z kijkami” i… dopiero wówczas dostrzegła wszechogarniające ją śmieci. A było ich całe mnóstwo, zarówno w samym Łętowie, jak i w najbliższej okolicy. Pani Jola postanowiła te śmieci wysprzątać. Wg informacji Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Choczewie w trzy lata zebrała ich… 23 tony!

Pani Jolu, parę słów o sobie, jak długo Pani już tu mieszka, skąd Pani tu się w ogóle wzięła?

Jestem mieszkanką Łętowa od 37 lat, sprowadziła mnie tutaj miłość… teraz śmieję się z tego. Ale tak jak wszyscy byłam kiedyś młoda i też kochałam. W Łętowie mieszkam więc od 37 lat. Urodziłam tutaj i wychowałam z mężem 8 dzieci…

Czy pracuje Pani teraz?

Pracowałam przez 24 lata w firmie „Thai Union Poland” w Gniewinie. W tej chwili jestem osobą niepracującą, bo jestem po operacji kręgosłupa. Mam jednak nadzieję, że w tym roku, zdrowie pozwoli mi wrócić do pracy, bo ZUS zabrał mi rentę i jestem bez środku do życia. Jeżeli mój lekarze podpisze mi zdolność do pracy to mam nadzieję, że w tym roku wrócę do mojej firmy. Jeśli tylko będzie taka możliwość, bo jeszcze parę lat brakuje mi do emerytury.

Skąd się wzięła w Pani ta idea „sprzątania świata”, kiedy w ogóle zrodził się w Pani ten pomysł?

Tak jak się cofam pamięcią, to całe życie byłam osobą intensywnie pracującą, jakby powiedzieć… ciągle będącą w ruchu i nastał taki etap w moich życiu, że zachorowałam. Po operacji kręgosłupa do pracy już nie wróciłam. I nie miała po prostu co ze sobą zrobić. A że człowiek lubi pracować, zaczęłam chodzić „z kijkami” i zwróciłam uwagę, że na poboczach i placach jest bardzo dużo śmieci, butelki, puszki, nawet żyrandole, wszystko co tylko można wyrzucić na śmieci. No i tak, za to, że… przyroda, lasy dają nam tyle dobra naturalnego, jagody, grzyby, które cały życie zbierałem i sprzedawałam przy ulicy, i właśnie dzięki tej mojej pracy, udało mi się jakoś wychować ósemkę tych moich dzieci. I za to chciałam Bogu podziękować, tej naturze, w zamian za to, co dostawałam z lasu, za te jagody, grzyby, za to wszystko co daje nam las, natura… chciałam jakoś podziękować. Bo całego świata nie da się posprzątać, ale chciałam jakoś podziękować tej naturze, tej najbliższej…

I kiedy to się zaczęło?

Zaczęło to się 2 lata temu, w lutym. Chodziłam „z kijkami” i żeby się nie nudzić i coś z tym swoim życiem zrobić zaczęłam zbierać śmieci. Z początku myślałam, że to będzie tylko tak trochę, ale później, jak w to w życiu już bywa… kiedy zaczniemy coś robić, to później tylko dalej i dalej… I później, jak się już obejrzałam za siebie, to jakiś kawałek przestrzeni, natury był czysty, posprzątany. To było dla mnie takie zbawienne. Dla przyrody, dla całego otoczenia. Zawsze robiłam zdjęcia, przed zbieraniem i po zbieraniu.

Jakie były efekty tej pierwszej akcji zbierania śmieci? Ile ich Pani zebrała?

Trzy lata temu było tych śmieci takie apogeum. Wszystko sobie notowałam. Przeszłam prawie 18 km. Zbierałam z przerwami ponad 3 miesiące. W tym miejscu chciałam się pokłonić panom którzy odbierali ode mnie te śmieci lub pomagali w ich odbiorze, Panu Krzysiowi Łasińskiemu, Panu Wiesiowi Gębce, Panu Dyrektorowi Oczyszczalni Ścieków (Markowi Werochowskiemu – przypis red.), bo wielu ludzi ze mną współpracowało. Bo zanim zaczęłam te śmieci zbierać, to tak sobie pomyślałam, bez sensu byłoby te śmieci do worków zbierać, by one potem tam pełne stały. Skontaktowałam się więc z Panem Krzysiem Łasińskim, ten z kimś tam dalej… tak więc wielki szacunek dla Urzędu Gminy. Ja zbierałam te śmieci, informowałam kogo trzeba było i te śmieci były następnie ode mnie odbierane, co było bardzo ważne.

I dużo tych worków było?

Worków było bardzo dużo. Całe mnóstwo butelek, puszek. Jak się zbiera te śmieci to człowiek dopiero widzi, ile alkoholu pije się w naszej gminie. Jak dużo pustych butelek po piwie i wódce, „małpek” wala się po rowach i wzdłuż dróg. Kiedyś na terenie Kierzkowa zrobiłam z tych śmieci… „kwiatek”. Inny problem to opony. Znajdywałam mnóstwo opon. Zbierając śmieci można się było zdziwić, co ludzie wyrzucają na śmieci. Do dzisiaj mam nawet taki plastikowy bukłak na wodę, zakręcany, który montuje się przy rowerze. Z tego pierwszego zbierania było grubo ponad 400 worków śmieci (Dyrektor GZGK twierdzi, że p. Jola Robakowska zebrała w 2021 r. 10 ton, w 2022 r. – 7 ton a w 2023 r. – 6 ton śmieci! – przypis red.) Dużo było też śmieci gabarytowych (opon). Idąc na grzyby w kierunku Rudy napotkałam w lesie dziesiątki wyrzuconych na śmieci opon. I znów wielki ukłon w stronę Panów z oczyszczalni ścieków, którzy prawie natychmiast przyjechali i zabrali te wszystkie opony. Takie zbieranie śmieci było nawet fascynujące, bo każdego kolejnego dnia coraz bardziej ciekawiło mnie co znajdę dzisiaj? I faktycznie znajdowałam różne, przeróżne rzeczy. Teraz to już nie powiem, co najbardziej mnie zdziwiło, ale… nieraz wracałam do domu zaskoczona kolejnym znaleziskiem.

W późniejszych latach Pani kontynuowała tę akcję zbierania śmieci?

Tak, jak co roku. Najczęściej wiosną, zanim runo się pojawiło. Robiłam swoje kilometry i sprzątałam gminę oraz moją wioskę. W tym roku była też powtórka. Od trzech lat zbieram śmieci. Niektórzy mi nawet „kibicują”. W tym roku było mi jednak trochę przykro, bo wyszła taka przykra sprawa, kiedy mój syn z kimś tam się pobił, bo zaczęli wyzywać moją rodzinę od „brudasów” i „śmieciarzy”. No, to ja już nie wiem, co jest w życiu dobre, a co złe. Jeśli człowiek sprząta za kogoś, jeżeli człowiek chce zrobić coś dobrego to jest przykre, że w ten sposób ktoś Cię ocenia. Trochę mnie to zniechęciło, ale nie poddałam się i działam dalej. Synowi to wytłumaczyłam i dalej zbierali ze mną śmieci i syn, i córki, i wnuki. Sprzątaliśmy z dziećmi park w Łętowie i dalej w kierunku Gardkowic. Moje wnuki mówią do mnie, Babcia patrz, znowu wszędzie pełno śmieci. No tak było, jest i podejrzewam będzie. Ale… tych śmieci jest z roku na roku mniej. Chodzę co roku i chciałabym porównać ilość zbieranych przeze mnie worków, w 2021 roku było ich ponad 400, w 2023 już tylko 290. Idziemy zatem ku lepszemu.

Czy Urząd Gminy docenia jakoś ten Pani trud i tej pożytecznej akcji, którą Pani w zasadzie sama realizuje?

Ależ oczywiście że tak. Kiedy sprzątałam w różnych miejscach, przy drodze, czasem zatrzymywali się ludzie w samochodach – dziękowali, niektórzy „pukali się w głowę”. Ja jednak twierdzę, że dobro wraca. Dostałam wielkie podziękowania, był to zresztą dla mnie wielki szok, bo i nagrodę też dostałam od Gminy – wspaniały piękny rower. Zostały mi tez odkupione „gadżety”, z którymi pracowałam, a które zostały mi skradzione już w pierwszym roku „sprzątania” (kosze, termosy, sekator itp.). Ale Pan Wójt ze swoim zespołem wszystko mi odkupił… tak, że wielkie były brawa i podziękowania. Byłam bardzo zdziwiona bo to było na Sesji Rady Gminy, było to dla mnie bardzo przyjemne, tym bardziej, że w moim życiu mało nagród dostałam i to była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu.

Pani Jolu, musimy gorąco wierzyć, że kiedy robimy coś dobrego, któregoś dnia na pewno zostanie to docenione, „karma” prędzej czy później do nas wróci, trzeba być w życiu optymistą i mocno w to wierzyć. Warto też być w tym życiu „dobrym”. Dziękuję za rozmowę i życzę Pani wszystkiego najlepszego.

O krótką opinię tego, co robi Pani Jola poprosiłem też Panią Sołtys – Monikę Osak-Zienke:

Co dobrego można powiedzieć o dość niecodziennej „akcji” Pani Joli, czy mieszkańcy Łętowa jakoś ją wspierają?

Wielu mieszkańców się śmieje, bo jak widzą, że ona idzie i tam sprząta to mówią… o, Jola chyba „odróbkę” jakąś ma! I to jest dla nich takie śmieszne. Ale później, jak już widzą efekty, to jest inaczej. Bo tak, jednego roku Ona posprząta i ma tych worków multum, w zeszłym roku już nie pamiętam, ale miała ich bardzo dużo… a w tym roku już jest ich dużo mniej. I ludzie to widzą, że jak ktoś chodzi i stara się i te śmieci sprząta to jest tego jakiś efekt. Ludzie się uczą. Ja widzę np. nasze dzieci na wiosce już nie rzucają papierków, ja im też zwracam uwagę… tylko pamiętajcie, tam na placu zabaw jest śmietnik i tam wyrzucamy śmieci. Żeby tylko to gdzie indziej nie leżało. Bo to jednak jest ciężka praca, by po kimś chodzić i sprzątać. Mimo wszystko zdania są podzielone. Niektórzy mówią, Jola wie co robi, bo… rower dostała od Wójta, a bo coś tam. Ale ja mówię, ale dostała w podziękowaniu za swoją pracę, przecież nikt Wam nie broni iść i też sprzątać. No nikt nie broni. Jola ma taką „misję”, lubi to robić, ona się wycisza podczas tego sprzątania, więc jest to też dla niej pewna forma terapii. Mówię więc, ona bardzo to lubi. Ja bardzo popieram takie działanie. Takich ludzi jak Jola mogłoby być więcej, a na pewno śmieci byłby mniej.