# Tags
#Historia

Śladami prawdy: tajemnice nalotu z 9 kwietnia 1944 roku [część I]  

Historia katastrofy amerykańskich bombowców B-17 została po raz pierwszy opisana w przewodniku historyczno-krajoznawczym „Kopalino, Lubiatowo i okolice”, wydanym w 2014 roku przez Wydawnictwo Regionalne „Sasino”. Fragment książki traktujący o tej katastrofie został wówczas przygotowany we współpracy z Damianem Drąszkiewiczem – założycielem Stowarzyszenia Eksploracyjno-Edukacyjno-Historycznego „Białe Gwiazdy”. Od tego czasu minęło już 10 lat a od samej katastrofy… 80! Pojawiło się też wiele nowych informacji i dowodów. Co więcej, po wielu latach starań, przy pomocy Instytutu Pamięci Narodowej, władz Gminy Krokowa i Nadleśnictwa Choczewo, projekt pomnika poświęconego pamięci amerykańskich lotników doczekał się wreszcie szczęśliwej realizacji… W 2022 roku został on usytuowany na parkingu leśnym opodal Słuchowa przy lokalnej drodze do Białogóry, ok. 600 m na północ od rozwidlenia dróg nad morze i do Wierzchucina – prawie 6 km od rzeczywistego miejsca katastrofy obu bombowców… Dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Eksploracyjno-Edukacyjno-Historycznego „Białe Gwiazdy” wracamy znów do tej historii, która z uwagi na swoje rozmiary będzie publikowana na łamach naszego serwisu – w odcinkach. Dzisiaj część pierwsza, kolejne będziemy prezentować w tygodniowych odstępach… Zachęcamy gorąco do lektury…

Poszukiwanie zaginionych śladów

Stowarzyszenie Eksploracyjno-Edukacyjno-Historyczne „Białe Gwiazdy” to nie tylko nazwa. Za nią kryje się niezłomna determinacja i niepohamowane pragnienie poznania prawdy. Między słowa wpleciono również losy niezłomnych badaczy. Pasja i poświęcenie prowadziły ich przez labirynty zapomnienia, ku świetlistym horyzontom prawdy.

Damian Drąszkiewicz, Andrzej Nieścior, Maurycy Drąszkiewicz, Ireneusz Nieścior – to imiona i nazwiska osób, które zapragnęły zbadać niewyjaśnione historyczne wydarzenie, na co poświęciły mnóstwo czasu. Ich losy splatały się z tajemniczą siecią wydarzeń, której ostateczne rozwiązanie tkwiło w czeluściach przeszłości.

Data 9 kwietnia 1944 roku zapisała się na kartach historii, pozostawiając po sobie krwawe piętno. To właśnie wtedy rozległy się huki bomb. Niemieckie obiekty militarne i przemysłowe padły ofiarą gniewu alianckiego nalotu. Ale czy karty historii skrywają coś jeszcze? Czy wśród szumu eksplozji nie zaginęły istotne dla naszych czasów tropy?

Członkowie SEEH „Białe Gwiazdy” od lewej Ireneusz Nieścior, Andrzej Nieścior, Damian Drąszkiewicz, Maurycy Drąszkiewicz [Źródło własne]

Stowarzyszenie podjęło się zadania, które wydawało się nie do wykonania – odszukać zagubione ślady tamtych dni, odkryć prawdę, która ukryła się za zasłoną zapomnienia. Efekty tych działań to poza suchymi faktami i liczbami również opowieść o męstwie, poświęceniu i nieustępliwości.

Moc pamięci

Lata badań prowadzonych przez Stowarzyszenie sprawiły, że czekanie elektryzowało społeczności lokalne. Tam, gdzie wstrząsające wydarzenia z 9 kwietnia 1944 roku odcisnęły swe krwawe piętno, rodziła się nowa nadzieja – nadzieja na poznanie prawdy, na odkrycie zapomnianej historii, na uczczenie pamięci tych, którzy stali się ofiarami bezwzględnej wojny.

Ale droga ku prawdzie nigdy nie była łatwa. Cisza informacyjna, która przez lata spowijała wydarzenia z tamtego czasu, rodziła niepokój i frustrację. Członkowie Stowarzyszenia wiedzieli, że czas działa na niekorzyść, że każdy kolejny dzień oddala ich od celu.

Odsłonięcie prawdy

W końcu nadszedł czas, by światło opromieniło mrok zapomnienia. Opracowanie, które zamierzamy przedstawić w kilku odsłonach, ma przybliżyć czytelnikowi dramatyczne wydarzenia z 9 kwietnia 1944 roku. Jest to nie tylko próba ocalenia od zapomnienia istotnych wydarzeń historycznych, ale również hołd dla tych, którzy oddali swe życie w imię wolności i godności.

Stowarzyszenie „Białe Gwiazdy” wie, że droga ku prawdzie nigdy się nie kończy. Praca członków to nieustanne poszukiwanie, ciągły wysiłek w imię pamięci i sprawiedliwości historycznej. Bo tylko poprzez poznawanie przeszłości możemy zrozumieć teraźniejszość i kierować się ku lepszemu jutru.

Przetransportowanie do Anglii

Nazywane latającymi fortecami samoloty B-17 odegrały kluczową rolę w strategii powietrznej podczas walk z nazistowskimi siłami. Ich potęga i znaczenie strategiczne sprawiły, że stały się symbolem determinacji i siły aliantów w walce z hitlerowskim reżimem.

Członkowie SEEH „Białe Gwiazdy” zaproszeni do Glatton oraz zwiedzanie B-17 w Duxford. [Źródło: własne]

Gdy podjęto decyzję o zorganizowaniu dowództwa 8 Armii USAAF w Anglii, konieczne było przetransportowanie B-17 i niezbędnego wyposażenia na teren Wielkiej Brytanii. Trzy B-17 o numerach: 42-97465, 42-97537 i 42-31629 zostały wyprodukowane w różnych okresach i dokładne daty ich produkcji są nie do ustalenia. Znamy tylko przedziały czasowe, w jakich produkowano poszczególne numeracje B-17. Do Cheyenne Mountain Air Force Station dostarczono je w następujących datach (dane uzyskane bezpośrednio z archiwum Boeing Company):

•        B-17G-VE 42-97465–23.11.1942 (prod. listopad 1943 – styczeń 1944), Vega Production Burbank CA;

•        B-17G-VE 42-97537– 15.12.1943 (prod. listopad 1943 – styczeń 1944), Vega Production Burbank CA;

•        B-17G-BO 43-31629–25.11.1943 (prod. wrzesień 1943 – styczeń 1944), Boeing Factory.

Z siedziby w Cheyenne musiały odbyć długą drogę na wschodnie wybrzeże USA, do miejscowości PresqueIsle, skąd po przeglądzie i zatankowaniu udały się na lotniska tymczasowe zlokalizowane na terenie Anglii. Po dotarciu do właściwych baz maszyny oznakowywano odpowiednimi oznaczeniami przypisanymi do grupy bombowej.

Trasy przelotu z USA do baz w Anglii [Za EightAir Force TacticalMission Report]

Oznaczenia B-17 z 457 grupy bombowej [Źródło: Battle Colors. Robert A. Watkins]

Bezpieczne niebo…

W czasach, gdy każdy lot wiązał się z ryzykiem, trasa nr 776 jawiła się jako droga o większym bezpieczeństwie. Warunki pogodowe, choć nie zawsze łaskawe, częściej sprzyjały przelotom. Z lotnisk Prestwick i Stornoway trasa prowadziła w głąb Anglii

Załogi…

Załogi, złożone z oddanych i odważnych żołnierzy, przydzielano do odpowiednich samolotów. We wczesnym okresie nalotów często traciło się członków załóg, co wymagało kompletowania nowych ekip, a przez to przypadkowość składów była nieunikniona. Nie zawsze spotykało się to z przychylnością ze strony współtowarzyszy.

Początkowo załogi miały za zadanie wykonać dziesięć misji, jednak w miarę rozwijania się wydarzeń liczba ta została zwiększona do dwudziestu pięciu i więcej. Ta zmiana nie tylko wymagała od żołnierzy większego wysiłku i odwagi, ale również sprawiała, że więź między członkami w danej załodze stawała się jeszcze silniejsza.

Mocne skrzydła…

Trzy wspomniane wcześniej B-17 to nie tylko jedne z najlepszych wersji tego modelu, ale również symbole siły i determinacji. Wyposażone w doskonałe karabiny Browning M2, były gotowe stawić czoła każdemu wyzwaniu. Na ich pokładach znajdowały się również doskonałe celowniki Nordena dla bombardierów, których tajemnice były pilnie strzeżone przez armię USA.

Planowanie misji…

Dzień przed wyznaczoną na 9 kwietnia 1944 datą misji w bazach trwały nerwowe przygotowania. Kiedy załogi odpoczywały, oficerowie sztabowi, mechanicy i rusznikarze szykowali dokumentację i maszyny do nalotu. Powyższe dane rzucają nowe światło na proces przygotowań do misji bombardowania. Zdjęcia obiektów docelowych, przygotowane zaledwie miesiąc przed planowaną operacją, stanowiły aktualną ówcześnie mapę terenu, który miał zostać poddany zniszczeniu. Duże znaczenie miała kwestia minimalizacji strat i ochrony ludności cywilnej.

Działania informacyjne…

Służby wywiadowcze nie ograniczały się jedynie do zbierania danych czy aktualizacji map. Prowadzono także akcje informacyjne mające na celu ostrzeżenie mieszkańców miast oraz pracowników fabryk, lotnisk i innych obiektów krytycznych dla niemieckiej machiny wojennej. Kolportowano ulotki poprzez zrzuty powietrzne lub tajne organizacje podziemne, aby maksymalnie zmniejszyć straty wśród ludności cywilnej.

Zdjęcia i mapy przygotowane dla misji z dnia 9.04.1944 [Źródło: NARA, zasób własny]

To nie było tylko działanie wojskowe. To był akt ludzkiej troski i solidarności. Troski o tych, którzy nie mieli wpływu na politykę i działania wojenne, a którzy stawali się niewinnymi ofiarami brutalności konfliktu. Działania wywiadowcze i akcje informacyjne miały za zadanie zapewnić im jak największe bezpieczeństwo w czasach chaosu i zagrożenia.

Ulotka zrzucana przed nalotem z 9.04.1944 roku. Opracowanie własne [Źródło: Instytut Zachodni w Poznaniu]

Ciąg dalszy już za tydzień…