Szerokim echem odbiła się wczorajsza emisja programu „Magazyn Śledczy Anity Gargas” w TVP1. Jak twierdzi Stowarzyszenie „Bałtyckie SOS” program ten był ukierunkowany politycznie i propagandowo. Wypowiedzi jednego z działaczy – Tomasza Trybusiewicza, przytoczone w programie to czysta manipulacja reporterska. Wyrwane z kontekstu półtoragodzinnego wywiadu trzy zdania, nie oddają prawdziwej treści wypowiedzi, dlatego Tomasz Trybusiewicz nie zgodził się na ich publikację. Mimo to, zostały użyte w programie… W załączeniu pełne stanowisko „Bałtyckiego SOS” w sprawie tego programu…
Choczewo stało się sławne!
„Bałtyckie SOS” chciałoby odnieść się do wyemitowanego w dniu wczorajszym – 14.09.br w TVP1 programu „Magazyn Śledczy Anity Gargas”. Program ten ukierunkowany jest stricte politycznie i propagandowo. Pragniemy zaznaczyć, że Stowarzyszenie „Bałtyckie SOS” jest apolityczne. Powstało w celu obrony ostatniego na polskim wybrzeżu, naturalnego, nie skażonego przemysłem zakątka. Jest to najdłuższy, nieprzerwany pas lasu na bałtyckim brzegu. Postawa antyniemiecka osób wypowiadających się w tym programie, przewijające się stale nacjonalistyczne wypowiedzi rażą nasze poczucie przyzwoitości. Padł zarzut, że jesteśmy antyeuropejscy. Widzę tu zdecydowany dysonans. Wypowiedzi antyniemieckie są również antyeuropejskie ponieważ, jak zapewne wszyscy wiedzą, Niemcy są w Unii Europejskiej. Polacy przez wiele lat starali się zintegrować z UE, czego konsekwencją jest integracja również z Niemcami. Pragniemy przypomnieć, że to my – Polacy, prosiliśmy o przyjęcie do UE i aby to osiągnąć musieliśmy dostosować swoje prawo do unijnego.
Propozycja Pana Cezarego Kaźmierczaka – Prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, zmiany przepisów na takie, które pozwolą „pożytecznych idiotów finansowanych przez wrogie ośrodki, raz na zawsze ukrócić”, czyli uniemożliwić organizacjom pozarządowym wypowiadania się w sprawach państwowych, jest cofaniem rozwoju demokracji w Polsce. Do tego jest szerzeniem nienawiści. Jesteśmy straszeni. Tak agresywna postawa, pozbawiona chęci dialogu i porozumienia, a jedynie dyskredytowania nas, wskazuje raczej na duże obawy kręgów proatomowych oraz brak argumentów merytorycznych na poparcie swoich racji.
Wydaje nam się, że ważne dla mieszkańców tematy powinni opiniować Radni lub inne osoby obdarzone zaufaniem społecznym. Zastanawia również lekceważący stosunek władz gminy do legalnie działającej organizacji, która zrzesza głównie mieszkańców gm. Choczewo. Powinnością Wójta jest reprezentowanie wszystkich mieszkańców, podatników i nie ma znaczenia, stałych czy czasowych. Każdy, kto płaci podatki jest pełnoprawnym obywatelem Gminy Choczewo i władza ma obowiązek go reprezentować ponieważ do tego została powołana w wolnych wyborach.
Wypowiedzi Pana Tomasza Trybusiewicza przytoczone w programie to czysta manipulacja reporterska. Wyrwane z kontekstu półtoragodzinnego wywiadu trzy zdania, nie oddają prawdziwej treści wypowiedzi, dlatego pan Tomasz Trybusiewicz nie zgodził się na ich publikację. Mimo to, zostały użyte w programie.
Przykład Kisielic, jako gminy niezależnej energetycznie jest godny naśladowania. Stowarzyszenie Bałtyckie SOS jest zwolennikiem takich rozwiązań. Nasza gmina, podobnie jak Kisielice, jest pozbawiona przemysłu i jeszcze mniej liczna, bo ma ok. 5300 mieszkańców. Dodać należy, że w gminie Choczewo już funkcjonuje duża inwestycja strategiczna w miejscowości Zwartowo. Jest to największa w Polsce farma fotowoltaiczna, działają wiatraki lądowe a w budowie mamy wiatraki morskie. Uważamy, że Gmina Choczewo wypełniła już misję patriotyczną i poświeciła wystarczająco dużo terenów zielonych dla dobra ojczyzny. Dalsze uprzemysławianie tej gminy jest dewastacją i unicestwianiem a nie rozwojem. Branża turystyczna upadnie (patrz – Raport Polskich Elektrowni Jądrowych sp. z o.o., tom IV, od strony 1802) wraz z rozpoczęciem masowej wycinki lasów. Hałas, pył, drgania, ruch ciężarowy po niedostosowanych drogach i wieloletni okres budowy to zagłada dla turystyki, z której żyje wielu mieszkańców. Dlatego nie można mówić o zwiększeniu liczby miejsc pracy a o ich utracie. Pracę stracą w większości kobiety, ponieważ to one zajmują się obsługą turystów, wynajmem kwater itp. Są to ich minibiznesy.
Według wypowiedzi Pani Aleksandry Fedorskiej, energetyka jądrowa uratuje nas przed zmianami klimatycznymi. Pani ta zapomniała wspomnieć o odpadach radioaktywnych. Czy, jako ekspert, wie coś na tan temat? Oczywiście elektrownie jądrowe nie emitują pyłów i CO2 ale jeśli chodzi o efekt cieplarniany to już gorzej. Wprowadzanie do Bałtyku ciepłej wody z chłodzenia turbin przez 60 lat w ilości 55-90 m3/s. to jest efekt cieplarniany! Odpady wysokoradioaktywne będą „czasowo przechowywane” na terenie elektrowni, czyli 1,5 km od siedzib ludzkich przez 60(!) lat. Polska nie posiada profesjonalnego składowiska odpadów i nieprędko takie zbuduje. Europie zajęło to 70 lat. Dopiero w tym roku powstało pierwsze w Finlandii. Odpady radioaktywne nie ulegają biodegradacji, nie ma sposobów ich oznakowywania a koszty zabezpieczania przed wyciekami są ogromne. Do tego dochodzi wycinka kilkuset hektarów lasu. Czy to jest ratowanie klimatu ? Pan Jerzy Lipka lekceważąco mówi o wycięciu „kawałku lasu”. To nie będzie kawałek, tylko kilka kilometrów kwadratowych.
Wbrew wypowiedziom Pana Cezarego Kaźmierczaka, nie uniezależnimy się też od innych państw pod względem pozyskiwania paliwa jądrowego. Polska nie posiada złóż rudy uranu. Musimy kupować go tak samo jak gaz, ropę czy węgiel, choć ten ostatni mamy swój, a mimo to wciąż go kupujemy. Ten temat, jako ciekawy z punktu widzenia gospodarki, pozostawiamy fachowcom. Jednocześnie należy dodać, że wydobycie uranu jak i innych paliw kopalnych jest ogromnym obciążeniem dla środowiska naturalnego. Amerykanie, mimo sankcji, w dalszym ciągu kupują uran w Rosji (ok. 17% swojego zapotrzebowania). Czy to jest niezależność energetyczna ?
W programie wspomniano też o taniej energii. Populistyczna propaganda środowisk proatomowych szerzy taką opinię. Niestety, nie trzeba być profesorem ekonomii aby wiedzieć, że ogromny koszt elektrowni jądrowej, wieloletni czas budowy, koszty zabezpieczania odpadów, zakup surowca z zagranicy, jego transport, magazynowanie i zabezpieczenie wkładów nie pozwala na niską cenę gotowego produktu, czyli prądu. Inwestorzy biznesowi nie są instytucjami charytatywnymi, oczekują dobrego zarobku. Dlatego, biorąc pod uwagę nakłady, nie można spodziewać się taniego prądu. Wie o tym każda słajszewska gospodyni domowa. Dlatego prezentowanie w programie Pani Gargas takich treści jest wprowadzaniem słuchaczy i telewidzów w błąd. Według ekspertów, z którymi współpracujemy, energia z elektrowni jądrowych jest najdroższa, a ciągłość pracy nie pozwala na elastyczność i oszczędzanie energii. Za to wymusza wyłączanie działających Odnawialnych Źródeł Energii (OZE). W naszym odczuciu należy najpierw zainwestować w modernizację i rozwój sieci elektroenergetycznych, ponieważ ich niewydolność ogranicza rozwój OZE w Polsce.
Stowarzyszenie Bałtyckie SOS protestuje też przeciwko szerzeniu opinii o nas, jako organizacji politycznej. Istniejemy aby obronić najpiękniejszą polską plażę, lasy, wrzosowiska, wydmy, pola, łąki i ludzi żyjących w nadmorskiej części Gminy Choczewo przed „demolką” (słowa Wójta Wiesława Gębki). Racja stanu nie dotyczy tylko wielkiego biznesu i polityki, a przede wszystkim dobra człowieka. Jeżeli społeczne poparcie dla budowy elektrowni jądrowej w Polsce jest tak duże, jak twierdzą twórcy programu, to prosimy chętne gminy do ustawiania się w kolejce do rządu ze swoją lokalizacją.
My, Bałtyckie SOS, będziemy nadal promować „zielone Choczewo” i wszelkie zastraszanie ignorować. Nie ustaniemy w naszych działaniach.
Podpisano – Stowarzyszenie Bałtyckie SOS