„Złotych monet tam nie znajdziemy, ale dowiemy się jak żyli mieszkańcy tysiąc lat temu. To też skarb nie mniej wartościowy…” – mówi w rozmowie z choczewo24.info Agata Janczyńska, odpowiedzialna za nadzór archeologiczny nad budową stacji Polskich Sieci Energetycznych w Osiekach Lęborskich. Niedawno pisaliśmy też o wstrzymaniu prac na budowie stacji energetycznej PSE nieopodal Osiek Lęborskich. Powodem są prace archeologiczne…
Czy natrafiliście na jakiś skarb?
Na dokładne wyniki badań będziemy musieli jeszcze poczekać, muszę jednak rozczarować tych, którzy oczekują bursztynowej komnaty lub złotych monet. Niestety nie tym razem. Jest jednak bardzo dobra wiadomość. Istnieje duża szansa, że dzięki badaniom dowiemy się, jak żyli dawni mieszkańcy dzisiejszego Choczewa. To część ważnej, lokalnej historii a dla badaczy to prawdziwy skarb!
Zacznijmy od początku. Jak doszło do znaleziska i co właściwie znaleziono?
Podczas zdejmowania warstwy humusu nadzór archeologiczny zauważył charakterystyczne ślady, które uwidoczniły się w formie – nazwijmy to mniej fachowo – ciemnych plam, konturów. Są szczególnie dobrze widoczne na tle warstw żółtego podłoża, gdzie dominuje glina. Co konkretnie zobaczyliśmy? Miejsca, gdzie w przeszłości funkcjonowały paleniska, piece. Już dziś widzimy kilka układów osadniczych z różnych okresów. Począwszy od epoki żelaza, przez średniowiecze aż do okresu nowożytnego.
Czy takie znaleziska są wyjątkowe?
Dla nas, badaczy, każde na swój sposób jest wyjątkowe. Natomiast z perspektywy tego, co znajdujemy na Pomorzu jest to dosyć typowe stanowisko, charakterystyczne dla tego obszaru. Wszystko wskazuje, że mamy tak zwane stanowiska jednofazowe, oznacza to, że materiał jaki identyfikujemy pochodzi w danym miejscu z jednej epoki.
Czyli rzeczywiście nie będzie złotych monet?
Obawiam się, że nie będzie żadnych monet. Indiana Jones raczej nudziłby się na naszej budowie. Zwykle w archeologii za zjawiska szczególnie ciekawe pod kątem znalezisk uznaje się groby, ale tutaj mamy ślady osad. Jeśli znajdziemy w ogóle jakiś materiał to raczej zniszczone fragmenty garnków, bardzo rzadko elementy metalowe. Widzimy natomiast pozostałości pieców hutniczych i do wypału ceramiki oraz palenisk. Dla nas badaczy przeszłości jest niezwykle ważne, żeby w trakcie budowy doszło do jak najmniejszych zniszczeń. Na budowie PSE panuje duży porządek, warstwę humusu wykonawca robót zdjął umiejętnie, ciężki sprzęt nie jeździł po całej budowie, tylko poruszał się na konkretnych, wyznaczonych obszarach. To chroni historię przed zniszczeniem. Niestety takie podejście inwestorów do dziedzictwa nie jest powszechne.
Co teraz z budową?
Znaleziska zostały zgłoszone do konserwatora zabytków. Teren jest oznaczony, punkty, gdzie prowadzone będą wykopaliska są naniesione na mapę. Czekamy teraz na archeologów, którzy zbadają fragmenty terenu. Myślę, że wraz z postępem ich prac stopniowo będą uwalniane kolejne obszary działki, tak żeby nie blokować prac budowlanych na całej nieruchomości. Mamy tutaj do czynienia z klasycznymi badaniami ratowniczymi. Chodzi o to, żeby uchronić znaleziska przez zniszczeniem, żeby je dobrze zadokumentować i zabezpieczyć przed wznowieniem budowy stacji.
To skoro już wiemy, że nie ma skarbów, to co właściwie jest?
To oczywiście zależy, jak kto definiuje skarb. Wiedza, którą zdobywamy jest bezcenna z punktu widzenia rozumienia lokalnej historii. Jesteśmy w stanie ustalić jak żyli osadnicy, jak się organizowali, skąd czerpali materiały do wytwarzania ceramiki i wytopu żelaza, czy mieli warsztaty w domostwach, czy poza nimi, na co ukierunkowane były osady. Czasami nawet udaje się, dzięki badaniom laboratoryjnym ustalić jaka była dieta osadników, czy i jakie zwierzęta hodowali. Mówiąc wprost będziemy w stanie odtworzyć skrawki informacji o tym, jak żyli ci ludzie. Dla mnie jako archeolożki to niesamowite uczucie. Przypomina składanie obrazu, gdzie puzzle są rozsypane, części brakuje, a jednak udaje się zbudować większy obraz. I to jest właśnie skarb. Wiedza o minionych pokoleniach, którą zdobywamy tak naprawdę przez przypadek.
Część mieszkańców Choczewa nie jest zadowolona z obrotu spraw. Zatrzymała się budowa, niektórzy pracowali na miejscu? Ile potrwają przestoje?
Nikt nie jest zainteresowany spowalnianiem prac. Mamy świadomość wagi inwestycji dla bezpieczeństwa energetycznego kraju, Konserwator Zabytków zwykle stara się, żeby zabezpieczanie znalezisk nie trwało zbyt długo.
Czy mieszkańcy Choczewa będą mogli się dowiedzieć czegoś więcej o odkryciach w gminie?
Myślę, że tak. Z rozmów z inwestorem wynika, że PSE jest jak najbardziej otwarte, żeby podzielić się ustaleniami z lokalną społecznością. Zastanowimy się nad lekcją w szkole, być może przygotujemy fotograficzną wystawę. Chcemy podzielić się częścią historii, którą odkrywamy. Na razie jednak musimy poczekać na wyniki badań w terenie.
Czy można przyjść i podejrzeć jak pracują archeolodzy?
Nie sądzę, żeby to było coś interesującego dla obserwatorów. Co do zasady jesteśmy na terenie budowy, gdzie wstęp jest mocno ograniczony. To jest miejsce budowy, pojawia się kwestia odpowiedzialności za bezpieczeństwo osób przebywających na terenie. Jestem przekonana, że Inwestor zadba o to, żeby w miarę możliwości na bieżąco informować o postępie prac archeologów.
Jak długo potrwają badania? Kto je wykona?
Na tym etapie trudno jednoznacznie o odpowiedź o to ile zajmą prace. Wiemy jak ważną inwestycję realizuje PSE i zależy nam, żeby prace archeologów w jak najmniejszym stopniu wpłynęły na harmonogram budowy stacji.