Wielki Post to czas bardzo osobisty, czas oczekiwania, czas ukrycia i czas działania… Te dni to także czas internetowych spotkań z ks. Jackiem – Proboszczem Parafii Miłosierdzia Bożego w Sasinie, który w ten właśnie sposób chce zachęcić mieszkańców całej naszej gminy do wspólnego stołu… do pięciu spotkań w kolejne cztery poniedziałki, do wspólnego karmienia się i dzielenia. Swoich czytelników, do wspólnego stołu z ks. Jackiem zaprasza też redakcja Choczewo24.info… usiądźcie i Wy, nie dajcie się prosić, po prostu usiądźcie i spotkajmy się razem. Następne odcinki internetowych rozważań z ks. Jackiem będą ukazywały się w cztery, kolejne poniedziałki Wielkiego Postu (26.02, 04.03, 11.03 i 18.03.br). Dzisiaj, pierwszy dzień rozważań rekolekcyjnych pt. „Pytanie o sens”
To bardzo ważne pytanie. Nie lubimy przecież wykonywać czegoś, co nie ma sensu. Wszystko co czynimy uwarunkowane jest wyznaczonym celem, jaki chcemy osiągnąć i właśnie ten cel nadaje sens naszemu działaniu. Uczymy się, aby zdobyć wiedzę i wykształcenie; pracujemy, aby zapewnić sobie byt; ćwiczymy, aby zachować zdrowie ciała itp. Trudno byłoby raczej namówić kogoś do bezsensownego działania – żeby np. przenosił cegły z jednego miejsca na drugie i z powrotem. Człowiek angażuje się wówczas, gdy widzi jakiś efekt swojej pracy.
Gdy stawiamy jednak pytanie o sens w kontekście naszego ludzkiego życia, to dotykamy rzeczywistości, która ma kluczowy wpływ na wszelkie nasze działanie i podejmowane wybory. Odnalezienie tego sensu jest niezwykle ważne. Wielu ludzi nie poszukuje jednak odpowiedzi na tematy egzystencjalne, ponieważ zmierzenie się z nimi wymaga czasu i głębszej refleksji, o które we współczesnym, „zabieganym” świecie coraz trudniej. Czas rekolekcji we wspólnocie parafialnej stanowi ku temu niezwykłą okazję.
Gdyby zapytać się współczesnego człowieka: Po co żyjesz? Jaki jest sens i cel wszystkiego, co robisz i kim jesteś, otrzymalibyśmy różnorodne odpowiedzi: Żyję, aby realizować swoje plany. Żyję, aby zapewnić rodzinie odpowiedni poziom życia. Żyję, aby maksymalnie czerpać z tego, co jest mi dane. Żyję, aby jak najwięcej zdobyć dóbr tego świata.
Tak sformułowane stwierdzenia nie wyczerpują jednak istoty sprawy i stanowią tylko częściową odpowiedź na pytanie o sens życia. Dają one poczucie, jakoby człowiek istniał na ziemi tylko po to, aby coś zdobyć, aby coś posiadać. Upraszczając można byłoby stwierdzić, że z tej perspektywy człowiek jawi się jako ten, który największą nadzieję i sens swojego życia upatruje w posiadanych dobrach doczesnych oraz w relacji do drugiego człowieka. To one mają mu zapewnić poczucie bezpieczeństwa i spełnienia. Czy takie myślenie jest jednak wystarczające?
Posiadanie bogactwa nie zawsze przynosi pokój serca i szczęście. Przecież w każdej chwili można utracić to, co w pocie czoła trzeba było zdobywać. Pożar, kataklizm, wojna.. to tylko niektóre zagrożenia. Poza tym, gdyby wszyscy ludzie skupiali się przede wszystkim na chęci posiadania, to sami zaczęliby traktować siebie przedmiotowo, utrzymując kontakty tylko z tymi, którzy mogliby się odwzajemnić, z którymi warto byłoby przystawać. Posiadanie nawet pokaźnego majątku nie dałoby zawsze pełnej satysfakcji, ponieważ mógłby się znaleźć obok ktoś inny, kto posiadałby więcej. W sercu człowieka nastawionego na „mieć” pojawić by się mogła złośliwa zazdrość i chęć niezdrowej rywalizacji, przy jednoczesnym lęku, że może znajdzie się ktoś, kto zapragnie przywłaszczyć sobie dobra, które sami posiadamy.
Sytuację tego lęku pogrąża fakt, że w momencie śmierci stracimy wszystko, o co tak usilnie się ubiegaliśmy. Biblijny Kohelet taki stan rzeczy nazwał „marnością”, pytając jednocześnie: Jaki jest sens w podejmowaniu całego wysiłku w pogoni za bogactwem, skoro po śmierci przypadnie ono w udziale komuś, kto się tym nie trudził? To dlatego Pan Jezus przestrzega swoich uczniów: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie. (…) Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.” (Mt 6, 19-23)
Znamienne są słowa św. Jana Pawła II skierowane do młodzieży zgromadzonej na Westerplatte 12. czerwca 1987 r., w których przypomniał, że człowiek zawsze powinien pragnąć „bardziej być” aniżeli „więcej mieć”.
Gdzie zatem odnaleźć sens i cel życia ludzkiego, skoro nie stanowią go dobra ziemskie, które przecież przeminą. Wielu ludzi będzie poszukiwało tego sensu w relacji do drugiego człowieka. To więź z najbliższymi i troska o nich będzie się jawiła jako najważniejsze zadanie życiowe i forma samorealizacji. Przyglądając się jednak z bliska relacjom międzyludzkim możemy dostrzec, że nie będą one w stanie zaspokoić wszystkich naszych pragnień i oczekiwań. Przecież obok nas zawsze będzie tylko człowiek, który tak samo jak my ma swoje potrzeby, pragnienia, marzenia i oczekiwania. Osoba, z którą pozostajemy w jakiejś więzi, nie będzie też nigdy doskonała. Podobnie jak my narażona będzie na słabości, zło i pokusy oraz możliwość popełnienia błędu. A zatem i tu może nastąpić rozczarowanie: zamiast wierności możemy doświadczyć zdrady, zamiast zrozumienia – obojętność, zamiast wsparcia – przykrość. Ostateczny jednak zawód może nas spotkać, gdy ukochana przez nas osoba odejdzie z tego świata. Wówczas wszelkie nadzieje i plany legną w gruzach, a pokładana nadzieja w drugim człowieku przemieni się w poczucie bezsensu życia.
Wymowne są w tym świetle słowa psalmisty, który wzywa: „Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w książętach” (Ps 118,8-9)
I tu docieramy do najtrudniejszego doświadczenia, jakim jest śmierć, która kończy wszystko, co wydawało nam się sensem i celem życia na ziemi. Człowieka, który pokłada nadzieję tylko w sprawach doczesnych można porównać do kogoś, kto buduje piękny dom tylko po to, aby go zaraz potem rozjechać walcem. Prędzej czy później przejedzie ten „walec śmierci” i wszystko zniweczy. Kogoś, kto w sprawach przyziemnych upatruje swoją nadzieję można by ponadto przyrównać do człowieka, który wszelkie swoje finanse wpłaca na konto w banku, który za jakiś czas ogłosi swoją upadłość. Czy zainwestowalibyśmy nasze pieniądze w takim miejscu? Wydaje się, że nie. A jednak wielu ludzi właśnie tak robi pozostając na płaszczyźnie „osoby niewierzącej”, która z trwogą i smutkiem patrzy na nieuchronnie zbliżający się koniec życia.
Jeśli zatem poszukujemy odpowiedzi na pytanie o sens i cel życia ludzkiego, warto, abyśmy nasze poszukiwania skierowali na sprawy, które wykraczają poza przemijalną doczesność.
Śmierć jest czymś pewnym, czego każdy z nas doświadczy w swoim czasie. I choć w sercu człowieka kryje się tęsknota za nieśmiertelnością, witalnością i wieczną młodością (natura ludzka doświadczyła przecież tego stanu w utraconym raju), musimy się zmierzyć z prawdą o naszym umieraniu. Trzeba najpierw zaakceptować rzeczywistość śmierci i uświadomić sobie, że nikt z ludzi nie ma takiej mocy, aby nas od niej wyzwolić. Nikt z nas nie jest również w stanie wskrzesić samego siebie. Bunt przeciwko śmierci nie rozwiązuje problemu. Trzeba raczej przyjąć jej istnienie i spojrzeć na swoje życie z jej perspektywy. Ktoś bowiem napisał, że śmierć jest najlepszą nauczycielką życia. To właśnie w jej perspektywie powinniśmy zapytać się o sens i cel naszego ziemskiego życia.
Uwzględniając konieczność umierania dojdziemy do wniosku, że potrzebujemy kogoś, kto mógłby złamać potęgę śmierci i pokonać jej oścień rzucający na nasze życie porażający obraz przegranej. Wówczas w łatwy sposób uświadomimy sobie, że to nowe światło możemy odnaleźć w Słowie Bożym, a konkretniej w osobie Jezusa Chrystusa.
Dopiero postać Jezusa nadaje nowy sens całemu naszemu ludzkiemu życiu. To w świetle Jego nauczania, wchodząc z Nim w dialog poprzez Słowa Pisma Świętego, możemy doświadczyć pokoju serca i pewności, że opieramy się na solidnym fundamencie. Chrystus, który przyszedł na świat, aby wyzwolić nas ze szponów zła i śmierci jest odpowiedzią na najbardziej nurtujące nas pytania. Sam przecież powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J14,6)
Św. Jan Paweł II nauczał, że człowieka nie da się zrozumieć bez Chrystusa.
W świetle Jego zmartwychwstania możemy przekonać się, że nasze życie „zmienia się, ale się nie kończy”, że poprzez chrzest zanurzający nas w śmierci Chrystusa, razem z Nim doświadczymy radości życia wiecznego. A zatem celem i sensem naszego życia nie może już być jedynie gromadzenie skarbów na ziemi, ale o wiele większe dążenia, wykraczające poza ten świat doczesny.
Aby zatem wciąż na nowo odnajdywać sens wszelkich podejmowanych przez nas działań na tym świecie, warto przebywać w obecności Pana. Niech czas rekolekcji będzie takim czasem, w którym na nowo przypomnimy sobie, że nasze życie nie jest pozbawione sensu ani nie jest przypadkiem, ale ma głęboki sens, który można odkryć tylko w Bogu.
I ten sens chciałbym abyśmy na nowo odkryli rozważając w tym tygodniu każdego dnia fragment lektury otrzymanej na Mszy św. niedzielnej. Chętnych zapraszam również do codziennej Eucharystii o godz. 17:00 w Sasinie, której towarzyszyć będzie kilkuminutowa refleksja w ramach homilii. Wszystkim życzę owocnego przeżycia czasu rekolekcji.
Rekolekcje na „żywo” prowadzone są w każdą niedzielę podczas mszy św. w Kurowie (godz. 08:00), Ciekocinie (09:15) i w Sasinie (11:00)