#Archeologia #Historia

Prawdopodobna historia łuski, znalezionej w Szklanej Hucie [zdjęcia]

Jak już wiadomo, w miniony czwartek, w sali konferencyjnej CiT Urzędu Gminy w Choczewie odbyło się spotkanie prezentujące wyniki badań archeologicznych w Szklanej Hucie, realizowanych w 2023 r. przez Wydział Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego i Nadleśnictwo Choczewo. Jednym z zademonstrowanych na nim artefaktów była łuska naboju „.50 BMG 12,7×99” (SL 43), skąd się tam jednak znalazła?

Łuska .50 BMG 12,7×99 to… łuska naboju .50 Browning Machine Gun kalibru 12,7 mm i dług. 99 mm. W czasie II wojny światowej amunicja tego typu do karabinów maszynowych kalibru 12,7 mm była głównym rodzajem uzbrojenia instalowanego na pokładach samolotów amerykańskiego lotnictwa, w szczególności w samolotach bombowych typu Boeing B-17. Warto w tym miejscu zauważyć, że uzbrojenie samolotu bombowego Boeing B-17G stanowiło m.in. 13 wielkokalibrowych karabinów maszynowych Browning, które były właśnie zasilane amunicją kalibru 12,7×99 mm (oznaczoną w systemie calowym jako .50 BGM).

Znaleziona w Szklanej Hucie łuska pochodzi z pocisku wyprodukowanego w wytwórni „Saint Louis Ordnance Plant” w Saint Louis (stan Missouri) w 1943 roku. Możliwe zatem, że łuska ta pochodzi z naboju użytego przez karabiny maszynowe, jednego z dwóch amerykańskich bombowców B-17, jakie 9 kwietnia 1944 roku zostały zestrzelone w lubiatowskim lesie, zaledwie kilkaset metrów od… Szklanej Huty.

Historia katastrofy amerykańskich bombowców B-17 została po raz pierwszy szczegółowo opisana w przewodniku historyczno-krajoznawczym Iwony Ratajczak i Marka Drzewowskiego – „Kopalino, Lubiatowo i okolice” (2014, Wydawnictwo Regionalne „Sasino”). Poniżej, fragment książki, przygotowany we współpracy z Damianem Drąszkiewiczem ze Stowarzyszenia Eksploracyjno-Edukacyjno-Historycznego „Białe Gwiazdy” z Poznania.

Dzień 9 kwietnia 1944 roku był tym, kiedy siły powietrzne 8 Armii Powietrznej USA przypuściły skomasowany atak powietrzny na niemieckie obiekty infrastruktury lotniczo-technicznej w północnej Polsce. Był to jednocześnie jeden z najdalszych nalotów, jaki podczas II wojny światowej przeprowadziły bombowce UASF. Wzięło w niej udział np. 300 maszyn B-17 i B-24, których określone wcześniej podczas akcji zwiadowczych cele, znajdowały się w dwóch rejonach obecnej Polski. Część maszyn poleciała w kierunku Poznania zbombardować lotnisko w Krzesinach oraz infrastrukturę kolejową w centrum miasta, natomiast pozostałe samoloty przy niesprzyjającej pogodzie udały się w kierunku Danii i dalej w stronę Morza Bałtyckiego. Wobec złych warunków pogodowych około 15 maszyn zawróciło, wiele innych z powodu gęstych chmur zgubiło szyk, tracąc jednocześnie orientację w terenie. Trudną sytuację pogłębiał dodatkowo brak łączności radiowej z centralą dowództwa. Niestabilny szyk bojowy zmuszał załogi do wypatrywania w chmurach zarówno samolotów własnych jak i wroga. Wkrótce potem amerykańskie maszyny zostały zaatakowane przez wrogie myśliwce Focke Wulf FW-190 i Messerschmitt.

Na krótko przed celem grupa bombowców rozdzieliła się. Część zaatakowała cele w Rumi, Gdańsku i Gdyni, a pozostali obrali kurs na Malbork, by zniszczyć fabryki i infrastrukturę lotniskową samolotów FW-190. Poprawa pogody pozwoliła na precyzyjny atak, pomimo zajadłych ataków ze strony samolotów wroga i obrony przeciwlotniczej zlokalizowanej na terenach bombardowanych, jak i zacumowanych w porcie, niemieckich okrętach wojennych. Po zrzuceniu bomb eskadry biorące udział w nalocie zwarły szyk i podjęły obronę w celu bezpiecznego powrotu do baz w Anglii. W trakcie formowania szyku dołączyła, zgodnie z rozkazem, powracająca z bombardowania Poznania eskadra bombowców. Duża liczba wrogich myśliwców i niespotykany ostrzał naziemnej obrony przeciwlotniczej doprowadził do utraty wielu maszyn 8 Armii Powietrznej USAF.

Powracające w nalotu nad Gdynię dwie maszyny B-17 z 457 Amerykańskiej Grupy Bombowej o numerach: 42-97465 i 42-97537, pilotowane przez por. Roberta Walkera i por. Amosa W. Sheparda rozbiły się w lesie na północ od Osieków Lęborskich. Jak stwierdził później jeden z członków załogi samolotu 42-97537, jego maszyna została trafiona przez obronę przeciwlotniczą, co spowodowało np. utratę jednego z czterech silników a tym samym zmusiło do obniżenia lotu i wyłamania się z szyku. Zaistniałą sytuację wykorzystały natychmiast niemieckie myśliwce, które zaatakowały samotną maszynę, doprowadzając ostatecznie do jej strącenia. W tym samym czasie, nie wiedząc o sobie nawzajem, został także ostrzelany samolot Roberta Walkera (42-97465). Porucznik Walker próbował wyprowadzić maszynę z lotu nurkowego, ale w wyniku trafienia odpadło mu lewe skrzydło, skutkiem, czego jego maszyna rozpadła się na drobniejsze elementy. Oba bombowce lecąc w dół paliły się, nie przypominając już swym wyglądem wielkich „latających fortec”.

Załogi tych maszyn wyskakiwały na spadochronach w odstępach czasu, informując się o tym przez interkom. Lecąc już na spadochronach widzieli, jak Niemcy organizują na ziemi obławę. Niestety, samolotu 42-97465 nie zdążył opuścić dowódca por. Robert Walker, który zginął w palącym się wraku. Według zeznań załogi ich dowódca nie żył już prawdopodobnie w momencie katastrofy. Nie była to jedyna ofiara w tym samolocie. Drugą był strzelec ogonowy – sierżant Bruce L. Kustaborder, który zapewne nie był wstanie opuścić koziołkującego samolotu, natomiast trzecią – sierżant Kneeeland I. Parshley, który ostrzelany podczas opadania na spadochronie, zmarł w drodze do szpitala. Więcej szczęścia miała załoga drugiego bombowca 42-97537, gdzie zginął jedynie inżynier pokładowy – sierżant Joseph I. Fasone, którego spadochron nie zdołał się prawidłowo otworzyć. Ocalali wówczas członkowie załóg trafili do obozów jenieckich porozrzucanych po niemalże całej Europie. Niektórzy z nich powrócili do USA dopiero po 1,5 roku od aresztowania…

Po wojnie „misja szwajcarska” wraz z przedstawicielami amerykańskich sił powietrznych (USAF) ekshumowała wcześniej pochowanych żołnierzy i przeniosła ich zwłoki na cmentarze wojskowe w Holandii. Jedynie ciało porucznika Walkera nie zostało nigdy odnalezione i prawdopodobnie nadal spoczywa w lesie opodal Osieków Lęborskich.

W sierpniu 2021 r., staraniem Stowarzyszenia Eksploracyjno-Edukacyjno-Historycznego „Białe Gwiazdy” z Poznania, Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) i Gminy Krokowa, pomnik poświęcony pamięci amerykańskich lotników z załóg bombowców B-17 („Chicken Ship” i „Scarlet Harlot”), wykonujących lot bojowy na zakłady „Focke Wulf” w Rumi i Malborku a zestrzelonych w dn. 9 kwietnia 1944 roku nad lasami Choczewa… znalazł swoje miejsce po lewej stronie drogi powiatowej ze Słuchowa do Białogóry w gm. Krokowa.