Szerokim echem odbiły się w mediach ataki wilków na farmie fotowoltaicznej w Zwartowie. W artykule Olka Knittera, opublikowanym na portalu zawszepomorze.pl przytoczono też wypowiedź dr Macieja Szewczyka, adiunkta w Katedrze Ekologii i Zoologii Kręgowców Uniwersytetu Gdańskiego, członka Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”.
Jak przyznaje dr Maciej Szewczyk, farma fotowoltaiczna w Zwartówku leży w obrębie północnego korytarza ekologicznego. Są to korytarze łączące większe kompleksy leśne takie jak Puszcza Darżlubska i lasy lęborskie na zachód ze Słowińskim Parkiem Narodowym. Ten naturalny korytarz jest wykorzystywany w wędrówkach przez duże ssaki, nie tylko wilki. W przypadku wilków najczęściej wędrują młode osobniki, będące na początku lub w trakcie tzw. dyspersji. Oznacza to, że oddzieliły się już od swoich rodzin i muszą zdobywać pożywienie na własną rękę. Zdarza się, że te, które sobie z tym nie radzą, atakują zwierzęta hodowlane.
Do ataku wilków w Zwartowie doszło mimo zabezpieczeń. Zdaniem dr Szewczyka wilki coraz łatwiej radzą sobie z różnymi ogrodzeniami, bo spotykają się z nimi już na co dzień.
– W lesie jest mnóstwo płotów, stawianych przez leśników, które mają chronić uprawy leśne głównie przed jeleniami. Wilki nauczyły się nie tylko dobrze żyć w zagrodzonym terenie, ale także z niego korzystać w polowaniach na sarny i jelenie. Robią podkop, a gdy jelenie znajdą słaby punkt w ogrodzeniu i wejdą na teren szkółki leśnej, wilki wykorzystują szansę. Podobnie jest z ogrodzeniami pastwisk na terenach odległych od domostw ludzkich. Jeśli nie ma tam np. psa pasterskiego, wilkowi wystarczy zrobić podkop pod ogrodzeniem… – mówi Szewczyk.
Autor artykułu przypomina też, w dalszym ciągu obowiązuje zezwolenie Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska (GDOŚ) na odstrzał dwóch wilków, które na przełomie kwietnia i maja tego roku miały zagryźć dziewięć owiec kameruńskich z gospodarstwa w Wąglikowicach. Właściciel owiec dostał pozwolenie na odstrzał dwóch wilków. Do 31 sierpnia ma zabić pierwszego, jeśli ten zbliży się do jego gospodarstwa. W przypadku kolejnych ataków, właściciel może zastrzelić także drugiego wilka…
Jak twierdzi dr Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży… „Przede wszystkim trzeba łagodzić koegzystencję wilków i ludzi. Mamy do tego dobre narzędzia. Po pierwsze, istotny jest sposób trzymania przez właścicieli zwierząt hodowlanych i domowych. Na wsiach psy chodzą luzem, nie ma ogrodzeń, albo są nieszczelne. Właściciele w ciągu dnia trzymają psy na łańcuchu, a w nocy je spuszczają luzem, żeby się »wybiegały«. Krowy, konie, owce czy kozy też bywają źle zabezpieczone. A to wabi wilki, dla których takie niepilnowane zwierzę jest łatwym celem”.
Doradza, aby w przypadku zagrożenia zastosować proste, ale skuteczne rozwiązania. Gospodarze powinni mieć ogrodzenia elektryczne, fladry, czy też psy pasterskie. Rolnikom powinny być także zagwarantowane odszkodowania w przypadku ataku wilków. Jak zaznacza Żmihorski decyzja o odstrzale powinna być wydawana po dokładnej analizie zdarzenia. Trzeba udowodnić, że szkody zostały faktycznie wyrządzone przez wilki, a nie przez bezpańskie psy. Ekspert dodał, że sporym problemem jest nielegalny odstrzał wilków…
Przygotowano na podstawie zawszepomorze.pl i o2.pl; zdjęcie wilków: shutterstock