# Tags
#Inne

Atak wilków w Zwartówku… padło siedem owiec [zdjęcia]

We wtorek, ok. godz. 3 nad ranem, na terenie farmy fotowoltaicznej w Zwartówku doszło do niecodziennego zdarzenia. Oto bowiem do ogrodzenia farmy podeszły dwa dorosłe wilki, które zainteresowało pasące się tuż za nim… stado owiec. Jakiś czas potem wilki podkopały się pod ogrodzeniem, przeszły przez tzw. „pastuch elektryczny” i jak się potem okazało… zagryzły aż siedem owiec, w tym pięć ciężarnych (kotnych) matek, jednego barania i jedno jagnię. Cała tą sytuację można też było później prześledzić na zapisie monitoringu. O to, co tak naprawdę wydarzyło się w Zwartówku zapytaliśmy Pana Mateusza Michałowskiego – zarządcę „Gospodarstwa Rolnego Łukasz Michałowski”…

Proszę nam powiedzieć, co tam się stało?

Do zdarzenia doszło we wtorek, 04.07.br. O godz. 07:00 dostałem informację od mojego pracownika, że coś się wydarzyło na farmie fotowoltaiczne przy stadzie owiec. Po udaniu się na miejsce stwierdziłem, że dwie owce są martwe, miały one charakterystyczne ślady zagryzienia przez wilki. Jedna owca jeszcze żyła, ale chwilę potem padła. Po przeliczeniu ilości zwierząt w stadzie stwierdziłem, że brakuje nam jeszcze 4 sztuk. Powoli zacząłem myśleć, co w takim przypadku należy zrobić, by byłem przekonany, że był to klasyczny atak wilków. Po dokonaniu lustracji całego ogrodzenia i sprawdzeniu monitoringu tego miejsca, mieliśmy już pewność, co tak naprawdę się wydarzyło. Wilki podkopały się pod ogrodzeniem, przeszły przez tzw. „pastuch elektryczny” i jak się potem okazało zagryzły 7 sztuk owiec: 5 matek kotnych, u których spodziewaliśmy się na początku lipca „wykotów”, 1 jagnię i 1 baran (skop). Straty kotnych owiec są dość duże, bo wszystko wskazywało na to, że za niecałe dwa tygodnie nasze stado powiększy się o 5-8 jagniąt…

Około godz. 9 powiadomiłem weterynarzy którzy mieli wkrótce przyjechać na miejsce zdarzenia oraz Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska (RDOŚ) w Gdańsku, gdzie zgłosiłem całą sprawę. Dowiedziałem się też, że jeszcze tego samego dnia przyjedzie do mnie specjalna komisja RDOŚ i faktycznie przybyła ona do Zwartówka ok. godz. 12-13. Komisja sporządziła niezbędną dokumentację, stwierdzając jednocześnie, że mam teraz czekać na ich decyzję. Dla członków komisji było raczej oczywiste, że mamy do czynienia z ewidentnym atakiem wilków, jednakże do czasu przygotowania ostatecznego raportu, członkowie komisji ani nie zaprzeczają ani tym bardziej nie potwierdzają faktu, że takowy atak wilków faktycznie nastąpił. Muszę zatem teraz czekać na oficjalny protokół RDOŚ. Co ważne, RDOŚ zwraca pieniądze za poczynione ewentualnie szkody, ale dopiero po wydaniu stosownego protokołu, co jak mam nadzieję, nastąpi nie później niż za ok. 14 dni.

Dzisiaj przyjedzie jeszcze firma, która zajmuje się utylizacją padłych zwierząt i od tego momentu rozpoczyna się w zasadzie cała procedura, która może potrwać ok. 2-3 tygodni. Nieoficjalnie jednak przyznano mi rację, że owce zostały zagryzione przez wilki, o czym mogą świadczyć nie tylko pozostawione przez te drapieżniki ślady, ale również charakterystyczny dla nich sposób uduszenia oraz zjedzenia owiec.

Czego się Pan spodziewa po decyzji RDOŚ?

Mam nadzieję, że przede wszystkim pozytywnej opinii dla mnie, wskazującej na to, że owce zostały zagryzione przez wilki. Następstwem takiej a nie innej treści decyzji byłoby też wypłacenie mi stosownego odszkodowania za utracone zwierzęta.

Jak Pan wycenia poniesione w dniu wczorajszym straty?

W chwili obecnej nie mam pojęcia, w jakiej wysokości takie odszkodowanie mogłoby mi zostać przyznane. Dla mnie jest jasne, że jeżeli np. za owcę-matkę płaci się od 800-1200 zł, a jagnię wyceniane jest na 500-600 zł, to mimo wszystko nie należy zapominać, że inaczej winny być też wycenione „zakocone” owce, które spodziewały się potomstwa. W jaki sposób RDOŚ będzie tą stratę wyceniał, tego jeszcze nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że pełna szkoda z całą pewnością nie zostanie mi wyliczona i zwrócona.

Czy RDOŚ może też wydać decyzję na odstrzał tych wilków?

Jestem rolnikiem, który operuje na dość dużym areale ziemi. Ale to, ile razy widziałem już na niej wilki, to się w głowie nie mieści. Poruszając się tylko i wyłącznie po terenie naszej gminy i okolicy, to ja spotykam te zwierzęta minimum 1-2 razy w tygodniu. Czasem są to pojedyncze sztuki, czasem całe watahy, szczególnie w okresie zimowym. Przechodzą one wówczas przez te nasze pola w dużych stadach. Jak się wydaje na terenie Nadleśnictwa Choczewo jest ich bardzo dużo.

Jak ocenia Pan tą liczebność wilków w najbliższej okolicy?

Uważam, że na terenie całego Nadleśnictwa Choczewo wilków jest, co najmniej kilkadziesiąt. W samej tylko okolicy Zwartowa, Dębiny i Salina na pewno jest ich nie mniej niż 10 szt. a są to tylko 2-3 leśnictwa. Rozmawiając wielokrotnie z kolegami, z rolnikami, ż myśliwymi, to tych spotkań z wilkami jest obecnie bardzo dużo. Znaleziono mnóstwo padłych zwierząt, które zostały zagryzione przez wilki. Ja nie mam problemu ze stwierdzeniem, że wilki są, dla mnie jak najbardziej powinny nawet być, ale jak się wydaje, od czasu gdy widziałem pierwszego wilka w 2005 roku, to ich liczebność wzrosła kilkukrotnie. Tych szkód w zwierzynie leśnej, bądź też ataków na zwierzęta gospodarskie, jakie wystąpiły ostatnio np. w okolicach Kościerzyny, Główczyc czy też koło Izbicy nad Jeziorem Sarbsko, gdzie znaleziono zagryzione krowy, jest bardzo dużo. I trzeba o tym naprawdę mówić, bo liczebność wilka stała się już znacząca. Nieraz wychodząc z domu z psem ok. 6-7 rano widziałem spacerujące w promieniu 100-150 m od domostwa wilki.

Czy jedynym sposobem na zmniejszenie liczebności wilków w danym regionie jest np. ich odstrzał?

Trudno mi się na ten temat wypowiadać, ale uważam, że w naszym regionie, w całym Nadleśnictwie Choczewie tego wilka jest stanowczo zbyt wiele. Decyzję w tej sprawie powinien podjąć ktoś inny, natomiast, jak się wydaje, nasze nadleśnictwo powinno przeprowadzić szczegółową inwentaryzacją tych wilków. Na pewno będę naciskał RDOŚ do podjęcia jakichś zdecydowanych działań w temacie ochrony gospodarstw rolnych. Znam wielu hodowców w naszej okolicy, którzy w warunkach przydomowych chcieli hodować owce, jak m.in. mój kolega w Świchowie, ale w tym roku stracił on już całe stado (kilkanaście sztuk), bo wilki atakowały je systematycznie od 2-3 lat i „zminimalizowały” jego hodowlę praktycznie do zera.

Jak widać ataki wilków na gospodarstwa rolne w tej okolicy, to już nie jest sprawa incydentalna, ale urosła raczej do rangi „problemu”…

Tak, problemu i normy. Ja naprawdę coraz częściej już się zastanawiam, czy moje dzieci wychodząc z psem na spacer po okolicznych polach nie napotkają na jakieś zagrożenie, wynikające z obecności tych wilków, które widują praktycznie codziennie. Wilki podchodzą coraz bliżej domostw, są coraz bardziej zuchwałe i praktycznie nie boją się niczego. Zdarzało mi się zrobić zdjęcie wilka, stojącego raptem 30 m dalej, wpatrującego się we mnie i… doprawdy trudno było przewidzieć, co taki wilk może uczynić.

Czy w kontekście Pana słów można zatem przyjąć tezę, że istnieje realna groźba ataku wilków na ludzi?

Myślę, że tak. Szczególnie w kontekście informacji, że z każdym rokiem tych wilków jednak przybywa. Coraz częściej można zaobserwować wadery wyprowadzające „młode” na spacer, a widywałem, że tych małych wilczków może być jednorazowo nawet 3-4 sztuki. W ubiegłym roku nagrałem telefonem film nad rzeką Łebą, kiedy to około godz. 16 dostrzegłem wilczą mamę z 5 „młodymi”, które biegały sobie radośnie wokół mojego samochodu, nie obawiając się niczego…

Dziękuję za rozmowę.

Poniżej zdjęcia obrazujące opisaną wyżej sytuację. Rzecz jasna z uwagi na szereg drastycznych ujęć, publikujemy jedynie te najmniej szokujące.